Mam nadzieję, że tym razem czytelnicy wybaczą mi bardziej swobodny ton, ale po licznych zapytaniach, czemu ostatnio nie pisałam („Gdzie Pani zniknęła, pani Kasiu?”, czemu Pani nie było, Pani Kasiu?”) i entuzjastycznych reakcjach na mój powrót na bloga myślę, że winna jestem wyjaśnienia wszystkim tym, którzy są uprzejmi tu zaglądać. Przede wszystkim powtórzę, albo napiszę, bo chyba nie dość mocno to zaakcentowałam na początku że blog nie jest dla mnie sensem życia, ani odskocznią od życia codziennego. On jest „zastępnikiem”, miejscem wypisania się i publikowania na temat tańca i baletu, jeśli nie mam okazji robić tego gdzie indziej. Był czas, że tego miejsca na pisanie o balecie było bardzo mało, zresztą nadal nie ma go zbyt wiele (ale to temat na osobny wpis), jednak pojawiały się i pojawiają coraz częściej okazje do publikowania… Co za tym idzie – jeśli piszę gdzieś tam (np. portal taniec.POLSKA, Ruch Muzyczny i in.), to nie piszę tu. Wymaga tego uczciwość i profesjonalizm – jeśli ktoś zamierza zapłacić mi za moje wypowiedzi na temat wydarzeń lub zagadnień związanych z baletem, to nie mogę wcześniej lub jednocześnie „sprzedawać” ich tu… To jednak ta radośniejsza część powodów, dla których nie pisałam tu ostatnio. Mogłabym jednak pisać o wydarzeniach, o których nie miałam okazji wypowiadać się gdzie indziej, albo o licznych problemach i zjawiskach ogólniejszej natury, które prowokują dyskusje i długie „nocne baletomanów rozmowy” podczas spotkań towarzyskich i zawodowych.
O tych wszystkich sprawach nie pisałam przez ostatnie kilka miesięcy, bo odbywałam staż zawodowy (przekwalifikowanie zawodowe – może się przydać, gdy ostatecznie uznam, że z pisania o balecie nie da się wyżyć), ale i działałam, aby coś w tej kwestii zmienić. Zaangażowałam się w cudowne projekty (ach, to modne słownictwo), które pochłaniają czasem dużo czasu, czasem dużo energii, a czasem jednego i drugiego. O nich dziś chciałabym trochę napisać, bo przecież po to jest ten blog, aby popularyzować wszystko, co się w sprawach tańca dzieje, nawet jeśli ja sama jestem w to zaangażowana. Zresztą – jak się sami nie pochwalimy, to kto nas pochwali – prawda?
Pierwsza jest Fundacja Terpsychora. Już w ubiegłym roku, jeszcze przed oficjalnym zarejestrowaniem Fundacji, której założycielką i fundatorką jest Joanna Brych, udało nam się wspólnie rozpocząć kilka programów, z pomocą których Terpsychora chce popularyzować taniec i balet, edukować, zaprzyjaźniać widzów z tańcem scenicznym, pielęgnować i poszerzać wiedzę o polskim i światowym balecie. Wszystko o projektach Terpsychory znaleźć można tutaj: http://www.terpsychora.edu.pl. Zakrojona na najszerszą skalę jest Mała Terpsychora – cykle warsztatów lub pojedyncze zajęcia dla grup dzieci w wieku 4-9 lat, które może interesują się już tańcem, a może mogą się nim zainteresować. Łączymy teorię (to brzmi groźnie, ale nie słusznie) z praktyką. Zapraszamy najmłodszych na nieco ponad godzinne spotkania, podczas których mogą poznać w formie krótkich opowieści treść niektórych baletów lub fragmenty historii rozwoju tańca, zrozumieć, jak taniec, a przy tym i cały otaczający nas świat się zmieniał, poznać wybitnych tancerzy, a przede wszystkim ciekawostki i tajniki wiedzy o balecie. Dzieci mają też okazje oglądać kostiumy baletowe i obuwie do tańca: pointy i baletki, no i oczywiście fragmenty baletów. W części praktycznej dzieci poznają proste kroki baletowe, elementy tańców charakterystycznych i ludowych, ćwiczenia baletowe wyrabiające równowagę, giętkość ścięgien itp. W rozmowach z dziećmi zwracamy uwagę ma artystyczną, plastyczną i twórczą rolę tańca, na miejsce sztuki tanecznej w naszym życiu. Mamy nadzieję, że z czasem część dzieci zechce uprawiać taniec, być może wyłowimy jakieś talenty? Przede wszystkim jednak chcemy wychowywać przygotowanych do odbioru sztuki baletowej widzów, pokazywać ile radości można czerpać z obcowania z nią. Obecnie warsztaty odbywają się w Galerii Apteka Sztuki przy Al. Wyzwolenia (soboty przed południem), w Muzeum Etnograficznym (poniedziałki po południu, od kwietnia w czwartki) i w wybranych terminach w Kinie Praha przy okazji bajkowych poranków dla dzieci.
Dla dorosłych planujemy również warsztaty taneczne (baletowe) i wykłady z teorii i historii tańca, na razie jednak korzystamy z bardziej popularnej wersji spotkań z baletem – organizujemy spotkania z Gwiazdami Polskiego Baletu (także w Galerii Apteka Sztuki, najbliższe wyjątkowo w Królikarni już 6 kwietnia). Gościliśmy Emila Wesołowskiego, Ewę Głowacką, Maksima Woitiula, a w niedzielę swój czas poświęci nam Bożena Kociołkowska. Wszystkie spotkania są rejestrowane, oglądamy podczas nich archiwalne, często na co dzień zupełnie niedostępne nagrania, to także jedyna okazja by porozmawiać prywatnie ze swoimi baletowymi ulubieńcami i idolami. Jest nam niezmiernie miło, że spotkania te cieszą się sporym zainteresowaniem i każdego chętnego zapraszamy do śledzenia anonsów o spotkaniach na stronie Fundacji Terpsychora, facebooku i w mediach. To dopiero początek działalności Fundacji, ale plany mamy wielkie. Chcemy wspierać taniec baletowy, edukację taneczną i wiedzę o tańcu, nie tylko poprzez zbieranie funduszy, ale organizowanie pokazów, wykładów, a może z czasem i stymulowanie rozwoju wiedzy o tańcu poprzez publikacje. Pragniemy także otoczyć opieką niszczejące i często zapomniane miejsca spoczynku polskich artystów baletu – tancerzy i choreografów.
I tak płynnie przechodzę do drugiej sprawy, która przez ostatnie miesiące zajmowała mnie bardzo i dawała (i daje) mnóstwo radości i satysfakcji. Współpraca z Kinem Praha – jedynym kinem w Warszawie, które prezentuje transmisje baletowe z Teatru Bolszoj to czysta przyjemność. Przede wszystkim niekłamana radość oglądania ciekawych, dobrych, a czasem wybitnych baletów i wykonań w luksusowej sali luksusowego kina. Po drugie oglądanie ich w dość kameralnej atmosferze – choć widzów coraz więcej, a sala może pomieścić ponad 200 osób, odpowiedniej do odbioru tak eleganckiej, by nie powiedzieć ekskluzywnej sztuki. Po trzecie – możliwość pokazywania ludziom, którzy dotychczas nie zawsze obcowali z baletem, że jest to sztuka żywa, przystępna, właśnie wcale nie elitarna, choć dająca poczucie pewnej elitarności i luksusu. Wreszcie – nie ma co kryć – miło mi w sposób skrótowy i lekki dzielić się swoją fascynacją z widzami podczas wprowadzeń do transmisji, co, jak mi się wydaje, czyni je jeszcze łatwiejszymi w odbiorze i przyjaźniejszymi nie tylko dla znawców. Cieszę się, że kino postarało się i na każdy pokaz przygotowuje wydrukowaną informację o spektaklu wraz ze streszczeniem libretta oraz że zgodziło się na współpracę z Fundacją Terpsychora, dzięki czemu udało się nam wprowadzić do Prahy także żywy taniec w wykonaniu tancerzy Polskiego Baletu Narodowego (przed transmisjami i podczas warsztatów dla dzieci), same warsztaty, a także umożliwić uczniom Szkoły Baletowej im. Turczynowicza w Warszawie oglądanie transmisji w kinie. Szczególne podziękowania należą się przemiłej pani Katarzyny Polubiec-Mrowińskiej z kina Praha, która wkłada w uatrakcyjnienie i wypromowanie transmisji mnóstwo serca. Wygląda na to, że Kino zachęcone zainteresowaniem widzów transmisjami z Teatru Bolszoj będzie je kontynuować po wakacjach. Jeśli warszawscy miłośnicy baletu chcą mieć możliwość oglądania baletu Bolszoj na żywo w swoim mieście – niech głosują nogami! Zapraszam na ostatnią w tym sezonie retransmisję z Moskwy: 27 kwietnia Spartakus w choreografii Jurija Grigorowicza.
Wszystko to dobra robota, Pani Katarzyno. Proszę przyjąć wyrazy podziwu dla swojego zapału i aktywności. A te wyjaśnienia rzeczywiście należały się Pani czytelnikom, ja w każdym razie przyjmuję je z wdzięcznością i zrozumieniem. Proszę jednak nie zaniedbywać też swojego bloga, bo umrze śmiercią naturalną. Byłoby szkoda.