Dziś nie będzie o balecie, ale będzie o tańcu, spektaklu i doskonałej zabawie. Będzie też pośrednio o edukacji tanecznej, ale nie tylko. Nareszcie udało mi się zobaczyć na żywo spektakl/koncert Usłyszeć taniec. Pierwszy raz zetknęłam się z tym widowiskiem, kiedy miałam zaszczyt zasiadać w komisji Instytutu Muzyki i Tańca oceniającej wnioski o dofinansowanie. Spektakl mogłam obejrzeć tyko na nagraniu i od razu pomyślałam sobie, że chętnie zobaczyłabym go na żywo, bo sądzę, że połowę sukcesu tworzy tu bezpośredni kontakt z artystami, uczucie współuczestnictwa i atmosfera dobrej zabawy, co trudno przekazać w rejestracji i przez szklaną szybkę ekranu.
Nie myliłam się. Oprócz niekwestionowanego mistrzostwa tancerzy i, co równie ważne, muzyków biorących udział w Usłyszeć taniec, clou powodzenia spektaklu to właśnie współuczestnictwo i bliskość, bo widowisko oglądałam w nie tak znów dużej sali Służewskiego Domu Kultury w Warszawie. Dosłownie można było zobaczyć przysłowiowy błysk w oku występujących, a tego w ciągu trwania spektaklu nie brakowało. Ale od początku: co to jest Usłyszeć taniec? To spektakl, który można też nazwać koncertem muzyczno-tanecznym, ponieważ nie posiada on żadnej fabuły ani motywu przewodniego poza różnymi formami tańca scenicznego, a w każdym razie w wersji scenicznej, a których głównym elementem (z małym wyjątkiem sekwencji tańca współczesnego i jazzowego) jest step. Stepowanie, stukanie i wystukiwanie rytmu na różne sposoby to główny element wirtuozowski w tym koncercie. Aż dziw, że spod podeszew i obcasów nie lecą iskry.
Występują: Karol Drzewoszewski – step amerykański, Marta Czyż – taniec jazzowy i współczesny, Agata Teodorczyk – flamenco i Mateusz Wójcik – step irlandzki (oraz bardzo sprawny manager). Trudno kogoś wyróżnić, bo wszyscy zasługują na owację, jaką zresztą zgotowała im publiczność zgromadzona na jednym z dwóch tego dnia koncertów. Właściwie tylko pierwsza solówka każdego z tancerzy w każdym stylu była w jakiś sposób klasyczna, stylowa, czy też „poważna”. Potem nastąpiły liczne wariacje na temat każdej z technik, kreowane przez zmianę kostiumu, ale i podkładu muzycznego, odbyły się też swego rodzaju „taneczne pojedynki” na stepowanie, a w finale obowiązkowy, ale wcale przez to nie mniej zachwycający wspólny taniec. W niektórych fragmentach artystom towarzyszyły grupy młodych adeptów sztuki tańca (flamenco, jazzowego i współczesnego), co było zapewne magnesem dla części publiczności (rodziny i znajomi), ale też reszcie widzów dodawało waloru swobodnej formy, no i zawsze miło popatrzeć, jak taniec wciąga kolejne dzieci, a także osoby dorosłe (grupa flamencowa) w swój świat.
O samych szczegółach wykonania nie będę się rozpisywać, bo żadna ze mnie specjalistka od tańca irlandzkiego, flamenco albo stepu amerykańskiego. To wirtuozeria mająca swoją technikę, swoje specyficzne kroki i przede wszystkim robiąca olbrzymie wrażenie. Akurat we wszystkich prezentowanych w Usłyszeć taniec technikach jest wielka energia i siła, a więc publiczność otrzymuje wielką dawkę tejże energii, bardzo pozytywnej i wychodzi w poczuciem, że wystarczy odbić się od ziemi, aby nasze nogi wykonały dokładnie te same fantastyczne ewolucje, co u oglądanych przed chwilą tancerzy… Oczywiście to tylko wrażenie i marzenie, ale sądzę, że pod wpływem takiego doświadczenia wiele osób z widowni być może spróbuje jakiejś formy aktywności tanecznej, zapisze się na któreś zajęcia albo wybierze na taneczne warsztaty. A to zysk nie do przecenienia. Towarzysząca mi osoba zaczęła się zastanawiać, czy nie pofatygować się na jakieś flamenco… Artyści świetnie nawiązują kontakt z publicznością, nie boją się być zabawnymi, na luzie. Dotyczy to zwłaszcza Karola Drzewoszewskiego i Mateusza Wójcika, a przy tym – jak oni stepują! Może tylko nie do końca przekonuje mnie taniec irlandzki z gołym torsem…
Grzechem byłoby nie zaznaczyć roli i jakości muzyki i muzyków w tym spektaklu. Niemal wszyscy w jakimś stopniu musieli się wykazać elastycznością i bycia multiinstrumentalistami, choćby tym dodatkowym instrumentem był najprostszy instrument perkusyjny. Grali: Tomasz Biela – kierownictwo muzyczne, gitara akustyczna, elektryczna, jazzowa, Andrzej Kowalski – bas i kontrabas, Wojciech Braszak – saksofon altowy i sopranowy, Ewelina Grygier – Irlandzki flet poprzeczny, Jakub Wagner – gitara flamenco, cajon i Małgorzata Mycek – śpiew, instrumenty perkusyjne. Z równie doskonałym wyczuciem stylu grali łagodny jazz, jak i bossa novę, czy irlandzkie hity. Nie wiem czy bardziej zachwyciła mnie flecistka, czy gitarzysta, ale znów – nie ma potrzeby nikogo wyróżniać. Małgorzata Mycek ma głos, który idealnie pasuje do wszystkich tych rodzajów muzyki, niezwykle przyjemnie się jej słuchało. W sumie wieczór ten można nazwać ciekawą wędrówką przez style, kultury i techniki taneczne, podczas której poddajemy się rytmom każdej z ich i nie tylko słyszymy, ale i czujemy w sobie taniec.
Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Usłyszeć taniec
Połączenie muzyki i tańca ma w sobie wielką moc. Zapominamy o problemach, troskach i oddajemy się w rytm muzyki. Oglądanie różnych stylów, to musiało być coś pięknego.