Między Świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem udało mi się dotrzeć na spektakl Dziadka do orzechów w Operze Wrocławskiej. Premiera miała miejsce 6 grudnia dopiero co minionego 2019 roku i spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem publiczności i krytyki. Nic dziwnego, bo Dziadek do orzechów w choreografii Youriego Vámosa to swego rodzaju klasyk XX wieku, choć akurat z techniki tańca klasycznego korzysta w stopniu bardzo umiarkowanym. Premiera tej inscenizacji miała miejsce w latach 80-tych XX wieku, ale przedstawienie nie starzeje się zupełnie, bo w warstwie scenograficznej nawiązuje do klasycznych wyobrażeń na temat XIX-wiecznej Dickensowskiej Anglii i obrazków z książek dla dzieci, a w warstwie choreograficznej posługuje się niezwykle oryginalnym i bogatym językiem tańca współczesnego Vámosa, połączonym z elementami klasyki (m.in. pas de deux Klary i Dziadka do orzechów). Największym jednak atutem, który docenić musi nawet taka tradycjonalistka baletowa, jak ja, jest… zmienione libretto, które paradoksalnie niemal niczego Dziadkowi do orzechów nie odbiera, a dodaje mu bogatszej dramaturgii. Oto Klara staje się w balecie Youriego Vámosa córką nie radcy stanu w niemieckim miasteczku, ale Boba Crachita, pracownika skąpego Scrooge’a, bohatera Opowieści wigilijnej Dickensa. To z powodu utraty pracy Bob nie będzie nie tylko w stanie kupić Klarze pod choinkę zabawki – dziadka do orzechów w sklepiki Drosselmyera, ale także będzie musiał sprzedać swój rower, aby zapłacić za chuderlawą gęś, jedyną, na jaką go stać u rzeźnika. Pierwsza scena baletu przenosi nas wiec do angielskiego ośnieżonego miasteczka w dniu Wigilii. Wszystkie postaci przekupniów, żołnierzy, dam itd. powrócą później w rolach postaci ze snu Scrooge’a, a on sam stanie się de facto głównym bohaterem baletu. To od pantomimicznych umiejętności odtwórcy tej postaci w dużej mierze zależy sukces przedstawienia, bo choć na scenie ciągle coś się dzieje, a tańca jest mnóstwo – niemal nie tańczący Scrooge’a dominuje.
fot. Ewa Krasucka
Nie zdradzając szczegółów akcji dopowiem tylko, że zamiast trzech duchów Scrooge spotka Diabła i Wróżkę (wystylizowaną na połączenie Cukrowej Wróżki i św. Łucji), a jego duchowa przemiana będzie miała wyraz m.in. w radosnym divertissement w II akcie, gdzie obok tradycyjnych tańców charakterystycznych (które odtańczą lalki wyłaniające się z bożonarodzeniowych podarków) otrzymamy uroczą wiązankę tańców z małymi dziećmi. W dwóch momentach jedynie trafiają się mielizny dramaturgiczne, gdy choreograf starał się wypełnić muzykę Czajkowskiego, którą zresztą dość dowolnie, ale ze smakiem poprzestawiał i pociął. Niepotrzebny i nieciekawy wydaje się drugi taniec diabłów towarzyszących głównemu Diabłu (seksowny i narcystyczny Lucyfer – co za smaczek dla dorosłych widzów!) oraz wspomniane tańce – zabawy Scrooge’a z dziećmi – urocze, ale tanecznie jak można się domyślać prościutkie.
fot. Opera Wrocławska
Mimo to spektakl ogląda się z zapartym tchem. Jest on zabawny i piękny, czytelny dla małych widzów i dający wiele radości dużym. Przyznam, że wraz z koleżanką, z którą oglądałam przestawienie, popiskiwałam z uciechy, ale też trzymała kciuki za Scrooge’a, bo przez swój sen „podróżuje” on na latającym łóżku… Wygląda to dość niebezpiecznie. W spektaklu, który oglądałam wystąpiła trzecia obsada, która, jak zresztą większość zespołu, zmagała się częściowo z niezaleczonymi kontuzjami. Zespół baletowy Opery Wrocławskiej od 6 do 29 grudnia dał w sumie 18 przedstawień Dziadka do orzechów, a nigdy nie ma on okazji ani możliwości tańczyć tak dużo, nic więc dziwnego, że czasami to i owo szwankowało. Jednak całość oglądała się znakomicie, a wysokie podnoszenia w duetach Klary i Dziadka do orzechów robiły wielkie wrażenie. Wszystko razem daje barwne, ale eleganckie, zabawne, ale pouczające i zgrabnie rozegrane widowisko – w sam raz na świąteczny czas.
Tańczący Scrooge, fot. Ewa Krasucka
Pomyślałam, że pisząc o wrocławskim Dziadku do orzechów przypomnę też czytelnikom, jakie inne wystawienia tego tytułu można oglądać na polskich scenach baletowych. I tak Opera Bałtycka ma w repertuarze Dziadka do orzechów w choreografii François Mauduita, którego akcja rozgrywa się w… Paryżu, a częściowo nawet w Operze Paryskiej. Pisałam o nim obszerniej TUTAJ. Może nie jest to spektakl dla najmłodszych widzów, ale za to pozwala zaangażować dużą grupę małych wykonawców ze szkoły baletowej, no i jest niezmiernie oryginalny.
fot. Opera Bałtycka
W Opera Nova w Bydgoszczy Dziadka do orzechów zrealizował Paul Chalmer i jest to jeden z najładniejszych i najbardziej po dziecięcemu bajkowych Dziadków do orzechów, jakie widziałam. Niedosyt pozostawia może tylko tradycyjne, nawiązujące do prapremiery rozwiązanie, że to Cukrowa Wieszczka (Wróżka) i Książę, a nie Dziadek do orzechów i Klara tańczą finałowe popisowe pas de deux, ale za to dzięki temu możemy podziwiać aż dwie pary tancerzy – Klarę i Dziadka i Wieszczkę i Księcia, a opera w Bydgoszczy ma w zwyczaju zapraszać do wykonania pas de deux różnych gościnnych tancerzy. Więcej o tamtym przedstawieniu TUTAJ.
fot. Opera Nova w Bydgoszczy
Poznański Dziadek do orzechów ma już swoje lata (premiera tej inscenizacji miała miejsce w 2006 roku) i budzi miłe wspomnienia. Swoją wersję choreograficzną przygotował tam Sławomir Woźniak, wówczas pierwszy tancerz Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, a kostiumy Ryszard Kaja. Do dziś spektakl ten grany jest z powodzeniem, a do jego symboli należą urocze dziecięce aniołki towarzyszące Klarze i Dziadkowi w podróży do krainy słodyczy oraz okrąglutkie i raczej zabawne niż straszne myszy w I akcie. Całość nie wyróżnia się może olśniewającą oryginalnością, a tańcom charakterystycznym przydałoby się więcej rozmachu, ale dobrze się ogląda i tańczy.
fot. Teatr Wielki w Poznaniu
O warszawskim Dziadku do orzechów, prezentowanym przez Polski Balet Narodowy pisałam obszernie TUTAJ. Prawdę mówiąc unikam tego przedstawienia, bo mimo walorów wizualnych nadal uważam, że za mało w nim tańca, którym jako baletomanka mogłabym się pozachwycać, a rozdzielenie postaci Dziadka do orzechów i Księcia absolutnie do mnie nie przemawia. Po kilku próbach „zaprzyjaźnienia” się z tym przedstawieniem i to głównie ze względu na poszczególnych wykonawców, dałam sobie spokój – ten Dziadek do orzechów to akurat „nie moja bajka”.
fot. Kielecki Teatr Tańca
Pisałam również na blogu o ciekawym przedstawieniu, jakie prezentuje Kielecki Teatr Tańca, czyli Dziadku do orzechów w stylu współczesnym, którego akcja rozpoczyna się w centrum handlowym. O dziwo, ma to wdzięk – również dzięki pomysłom inscenizacyjnym: łyżwiarzom na lodowisku, zjeżdżalni, tańczącym filiżankom i bucikom oraz frapującemu wykorzystaniu tańca jazzowego do klasycznej muzyki Piotra Czajkowskiego. Cała recenzja TUTAJ.
fot. Ewa Krasucka / TW-ON
Lubię dziadka do orzechów :).
Dziadek do orzechów to faktycznie spektakl, który zainteresuje zarówno młodszą, jak i dojrzalszą część widowni. Dużo się dzieje na scenie.