Dziś ogłaszam „Dzień Samochwały”, to znaczy będę się sama chwalić. A tak na prawdę
do napisania na temat moich własnych książek o balecie dla dzieci sprowokowały
mnie komentarze Igi i Michała, no i to, że właśnie z drukarni wyszedł drugi tom
„Bajek baletowych”, w których mam przyjemność maczać paluszki.
Pomysł serii pojawił się ze strony Klaudii Polak-Szewczyk, założycielki wydawnictwa
Studio Blok i rysowniczki. Książki mają łączyć bajkę napisaną na podstawie
libretta baletowego z wiedzą o konkretnym tytule i sztuce baletowej ogólnie
oraz ilustracjami łagodnymi w wyrazie, ale nie infantylnymi, pielęgnującymi i
wyrabiającymi gust oraz wrażliwość dzieci. Do współpracy zaproszono Tadeusza
Rybickiego – reżysera, aktora i literata, absolwenta PWST we Wrocławiu i mnie. Każdy
tom to przede wszystkim bajka, na razie ukazały się Jezioro łabędzie i Dziadek do
orzechów, napisane przez Tadeusza Rybickiego. Bajki, choć dostosowane do wrażliwości
dzieci w wieku od 5 do 13 lat, nie są ckliwe ani nie unikają trudnych dla dzieci pojęć czy emocji. Jezioro łabędzie, podobnie jak w klasycznej wersji baletu, nie kończy się szczęśliwie, a w Dziadku do orzechów nie brak „strasznych” momentów. Wydaje mi się, że nawiązują do dawnych bajek i baśni, w których też nie unikano grozy, czy sytuacji znanych z prawdziwego życia – poprzez baśnie starano się dzieci przygotować do prawdziwego życia, a nie je odrealnić i „ocukrować”.
Każdej bajce towarzyszy część „merytoryczna” opracowana przez piszącą te słowa. I tu
przechodzimy do sedna: do umiejętnego wprowadzenia małych czytelników, a pewnie
często także ich rodziców w świat sztuki baletowej. Staram się, aby komentarz w
prostych słowach pomagał w odbiorze przedstawienia baletowego: tłumaczył jak należy
je oglądać, na co zwracać uwagę, które gesty są znaczące, jak taniec potrafi opowiadać,
troszkę faktów z historii tańca, trochę z historii kostiumu i muzyki. Teksty są
dostosowane do wieku czytelników, ale dorośli też mogą czerpać z nich wiedze,
zwłaszcza że pojawia się też fachowa terminologia, objaśniona odpowiednio w załączonym
słowniczku. Do tego krótkie życiorysy twórców konkretnego baletu: przy Jeziorze łabędzim Czajkowskiego i Petipy, przy Dziadku do orzechów Czajkowskiego i Iwanowa. Książki można kupować pojedynczo, ale można też pokusić się o zbieranie serii, więc w każdej znajdują się elementy wspólne, ale też dużo nowych wiadomości. W pierwszym tomie tablice na końcu książki ilustrują podstawowe pozycje baletowe rąk i nóg, a w drugim tomie – elementy kostiumu baletowego: baletki, pointy, spódniczki i trykoty. Wychodzimy z założenia, że, jak i w innych dziedzinach życia i wiedzy, jeśli w dzieciństwie poznamy nawet trudne słowa i terminy, kiedy nas naturalnie otaczają, to w dorosłym życiu będą
dla nas naturalne. Ja miałam szczęście i w moim domu chodzono na koncerty, do
muzeum i do opery oraz na balet, do kina i teatru. Dla mnie równie znajomym pojęciem
była „kurtyna”, „inspicjent”, jak i „impresjonizm”, „sopran” i „baletmistrz”. Dlatego
też czasami nazbyt nerwowo reaguję, gdy poważny dziennikarz w radio lub telewizji mówi o soliście baletu per „baletmistrz” bez żadnej świadomości, że robi wyjątkowo żenujący
błąd. Nie jest to może wiedza niezbędna do życia, ale też nie jest jakaś strasznie
hermetyczna i skomplikowana, co zresztą – mam nadzieję – widać na kartach serii
„Bajki baletowe”.
Cóż mogę dodać… Mam nadzieję, że w tym roku wiele dzieci znajdzie pod choinką książkę z tej serii, a potem, zaciekawionych, wybierze się na spektakl baletowy w Warszawie,
Poznaniu, Łodzi, Bydgoszczy, Wrocławiu czy Gdańsku. Więcej informacji o książkach
na stronie http://www.studioblok.eu/bb/
Z jednym wyjątkiem, gdański Dziadek do orzechów, jest przeznaczony dla widzów dorosłych a nie dla dzieci.
Nie miałam na mysli tylko Dziadka do orzechów, akurat jesli chodzi o Gdańsk to na dniach miała tam miejsce premiera Kopciuszka, Dziadka chyba nawet nie mają teraz w repertuarze. Lektura książki może być tylko pretekstem i okazją do zdobycia wiedzy pomocnej przy oglądaniu dowolnego baletu, nie tylko „dla dzieci”, ale niemal każdego (warto wczesniej dowiedziec sie jak wygląda inscenizacja): Jeziora łabędziego, Copelii, Sylfidy czy Bajadery….
Bardzo dobrze, że będą szerzej dostępne fachowe publikacje, które pomogą pokazać, jaką piekną sztuką jest balet. Z pewnością znajdą się zainteresowani i przedstawienia baletowe staną się bardziej zauważalne niż dotychczas.
Między innymi o to chodzi – kiedys publiczność napływała falami: rodzice przyprowadzili szkoła pokazała, w telewizji się dziecko zachwyciło. Dzis ten łańcuch przekazywania zainteresowania baletem jest wątlejszy, bo i rodzice sami moze juz nie ieli okazji sie tym zainteresowac, szkoła przeciętna nie wspomina, nie ma czasu, telewizja nie pokazuje. natoiast ksiazki dla dzieci – róznorodne, tematyczne, ładnie wydane przezywaja renesans równiez dzieki akcjom społecznym promującym czytanie dziecio. Zatem spróbujmy wychowac nowych widzów baletu – zainteresowanych i świadomych. Sama z dzieciństwa poamietam jaka to frajda „wiedziec coś więcej” niż rówieśnicy 🙂
trafilam na blog przypadkiem, szukajac informacji o przedstawieniach baletowych dla dzieci. Szukam, bo mam corke, ktora chcialabym zarazic miloscia do baletu. Mialam to szczescie chodzic do przedszkola, ktore bylo objete patronatem Opery i Filcharmonii Baltyckiej. Co tydzien odbywaly sie w przedszkolu koncerty dla dzieci, zajecia muzyczne na ktorych poznawalismy instrumenty muzyczne, muzyke klasyczna. Co wiecej, wybrane dzieci mialy okazje poznac prace teatru od kulis i uczestniczyc w przedstawieniach jako cos w rodzaju statystów. Alez to byla frajda. Bralam udzial w probach do swiatecznego przedstawienia baletowego – niestety nie pamietam, czy byl to Dzidek do orzechow czy inne. Nie zapamietalam 🙁 Minelo juz 30lat…
Dzis moim najwiekszym marzeniem jest pokazac dziecku balet klasyczny. Corka odkad pamietam interesowala sie tancem. Od 3 roku zycia chodzi na zajecia baletowe. Bardzo je lubi. Mysle, ze zobaczenie spektaklu na zywo, jeszcze mocniej zmotywowaloby ja do cwiczen.
Tylko, ze coraz trudniej znalezc „strawne” przedstawienia dla 4-6latkow. Krotkie, zeby wytrzymalo napiecie, a jednoczesnie aby nie zmeczyc i nie zniechecic. Wiec trudno sie dziwic, ze nie ma tłumow. Sztuka dla sztuki sie nie utrzyma, sztuka musi byc strawna i prawdziwa, szczegolnie dla malego widza.
Witam na moim blogu. Jeśli nie ma za bardzo możliwości obejrzenia spektaklu baletowego dla dzieci na żywo polecam nagrania DVD. Możemy dawkować czas oglądania, wybrać inscenizację dostosowaną do wieku dziecka, dodać wyjaśnienia w czasie oglądania. Wiadomo, że to nie to samo co na żywo, ale jak sie nie ma co sie lubi… Moge tylko żałować, że nie ma takich spektakli w repertuarze Bałtyckiego Teatru Tańca – to wybór dyrekcji. Z drugiej strony trzeba pamiętać , że właściwie poza XX-wiecznymi przeróbkami i dziełami typu „Królewna Śnieżka” nie ma krótkich baletów przygotowanych stricte dla dzieci. Widzę jednak, ze w odpowiednim wieku i odpowiednio przygotowane dziecko obejrzy nie tylko z chęcią Dziadka do orzechów, ale i Jezioro łabędzie lub inny balet klasyczny. W każdym razie brawa za chęci!