Rajmonda na wpół ożywiona

Tydzień temu w kinach na całym świecie, w tym w kilkudziesięciu w Polsce, rozpoczął się jubileuszowy, bo już dziesiąty, sezon transmisji i retransmisji spektakli baletowych ze sceny Teatru Bolszoj w Moskwie. Transmitowano po raz pierwszy na żywo Rajmondę, balet z 1898 roku, stworzony przez Mariusa Petipę do muzyki Aleksandra Głazunowa. Oczywiście, jak to z XIX-wiecznymi baletami bywało i bywa, do naszych czasów nie przetrwała tamta, historyczna wersja. Choreografię, a nawet libretto Rajmondy „po drodze” przez czas przerabiali i poprawiali, albo po prostu przeinaczali, przekazując sobie to, co pamiętali, najróżniejsi choreografowie i pedagodzy. Jedni nieświadomie (z powodu zawodnej pamięci), inni świadomie – w celu uatrakcyjnienia widowiska, podążania z duchem czasów, etc. zmieniali i samą warstwę ruchową, i interpretacyjną, i treściową. Rajmonda to typowy balet divertissement, w którym fabuła (wyjątkowo zresztą wątła, nawet jak na XIX-wieczną „ramotkę”) stanowi jedynie pretekst do tanecznych popisów, feerii kostiumów, tańców różnych narodów oraz fantastycznych wizji przedstawionych za pomocą tańca klasycznego o najwyższym stopniu trudności. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii ogólnie o balecie, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , | 2 komentarze

Radziecki „Spartakus” w Royal Opera House

Ponieważ lata temu popełniłam dość udany esej wprowadzający w książeczce towarzyszącej nagraniu baletu Spartakus w serii płyt DVD „La Scala” pozwalam sobie teraz przytoczyć go tutaj, jako słowo wstępne do recenzji londyńskiego spektaklu tego baletu w wykonaniu baletu Teatru Bolszoj.

„Choć Spartakus, w przeciwieństwie do XIX-wiecznych rosyjskich baletów klasycznych nie podbił całego świata, niewątpliwie należy do arcydzieł tej sztuki. Sama kompozycja Chaczaturiana, którą twórca określił jako napisaną współczesnym językiem muzycznym, we współczesnym rozumieniu formy muzyczno-teatralnej, porywa pięknymi melodiami, zawartą w niej energią i barwną instrumentacją.

Libretto na podstawie kronik rzymskich opracował Nikołaj Wołkow. Balet miał odzwierciedlać najważniejsze idee komunizmu: walkę o wolność uciemiężonych ludów i klas społecznych. Spartakus był doskonałym ucieleśnieniem takiej właśnie walki. Chaczaturian twierdził zresztą: W sztuce teatralnej i filmowej, pociągają mnie, jako kompozytora, obrazy heroiczne, „prawda namiętności”, wielkie konflikty społeczne. Skomponował prawie trzy godziny muzyki pełnej patosu, opartej na motywach marszowych, ale również egzotycznych i orientalnych tańcach. Do najbardziej wzruszających, a jednocześnie najbardziej znanych fragmentów partytury należy liryczny temat obrazujący miłość Frygii i Spartakusa. Obok niego w ucho wpada marszowy taniec Spartakusa i triumfalne wejście rzymskich legionów. Muzyka w zależności od ilustrowanej sceny skrzy się bogactwem, uderza mocą, wybucha zgniłkiem bitwy lub wesołej zabawy ucztujących Rzymian. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii podróże, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Nieludzka precyzja, czyli „Jezioro łabędzie”z Bolszoj w Londynie

O zespole baletowym Teatru Bolszoj w Moskwie napisano już jeśli nie wszystko, to tak dużo, że trudno coś dodać. Olbrzymi zespół – prawie 200 osób, znakomici soliści i tancerze zespołowi wybierani z najlepszych absolwentów rosyjskich szkół baletowych, a od niedawna także innych nacji (pojawili się Kubańczycy, Włosi czy Francuzi), szeroki i coraz bardziej różnorodny repertuar, w którym jednak wciąż dominuje rosyjska i radziecka klasyka i neoklasyka – to buduje wizerunek pierwszej sceny baletowej Rosji. Specyfiką Bolszoj jest m.in. właśnie to, że nadal prezentuje inscenizacje z lat 60., 70. i 80-tych, których próżno szukać na innych scenach, a które są nadal dla baletomanów przyciągające i wartościowe, jak choćby nieśmiertelny Spartakus w choreografii Jurija Grigorowicza – dotąd bezkonkurencyjna baletowa interpretacja tej partytury. W czasach tworzenia miał oczywiście wymowę ideologiczną, ale walka o wolność i samostanowienie jest tematem tak nośnym i uniwersalnym, a historia przywódcy powstania niewolników w czasach rzymskich tak znana, że przedstawienie może swobodnie funkcjonować i dziś bez „socrealistycznych” nawiązań. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii podróże, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , | 3 komentarze

Ten zgrywus Ek

Obejrzeć jakikolwiek spektakl baletowy na scenie Opery Paryskiej, w pięknym budynku Opera Garnier i w wykonaniu Ballet de l’Opéra de Paris to marzenie. Obejrzeć na tej scenie wieczór baletowy w choreografii Matsa Eka, a w tym jego najnowszą pracę – Bolero – to marzenie spełnione, które udało mi się wcielić w życie w minionym tygodniu. Mimo że część zespołu paryskiego baletu przebywała właśnie na tournée w Chinach, to teatr do 14 lipca włącznie prezentował swoją najnowszą premierę: Carmen, Another Place i Bolero Eka. Dwie pierwsze choreografie Szwed zrealizował na francuskiej scenie narodowej dawno temu, Bolero przygotował specjalnie na jej zamówienie i to po latach choreograficznego „milczenia”, artysta bowiem odszedł już na twórczą „emeryturę” i zajmował się w ostatnich latach wyłącznie reżyserią teatralną. Dla Paryża jednak zrobił wyjątek, co daje nadzieję, że może jeszcze rozważy swoją decyzję dotyczącą pracy choreografa. O twórczości i języku choreograficznym Eka napisałam dawno temu, podczas studiów na Teorii Tańca ćwiczenie warsztatowe zadane przez Jagodę Ignaczak. Opublikowałam je później w Dodatku baletowym do kwartalnika Trubadur i teraz pozwalam sobie załączyć link do niego, bo widzę, że zupełnie się nie zestarzało… Tekst TUTAJ. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii podróże, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Latynoski brak emocji….

Premiera wieczoru baletowego pod tytułem Wieczór latynoamerykański zakończyła sezon 2018-19 w Operze Bałtyckiej, nie był to jednak akord wieńczący, a raczej deprymujący. Na spektakl złożyły się trzy osobne choreografie; dwie niemal zupełnie abstrakcyjne (Cztery pory roku w Buenos Aires i Estancia) i jedna fabularna, oparta na Dzienniku Anne Frank. Już samo to połączenie w jednym wieczorze baletów tak różnych pod względem siły wyrazu czy przesłania, było nie lada wyczynem i zamysł powiódł się co najwyżej częściowo, jeśli realizatorzy chcieli widzów zaskoczyć czy wprawić w konsternację. Niestety do uczucia bliskiego konsternacji mogła widza przywieźć także jakość zaproponowanych choreografii autorstwa Mauricia Wainrota, argentyńskiego choreografa o polskich korzeniach. „Lubię swoje spektakle, gdziekolwiek je robię. I zawsze robię je przede wszystkim dla siebie. Oczywiście, jeśli moja praca spotyka się z akceptacją, to cudownie. Jeśli publiczność je kocha, jestem szczęśliwy” – mówił w wywiadach przedpremierowych choreograf. Niestety zdawkowe brawa po kolejnych częściach wieczoru utwierdziły mnie w przekonaniu, ze nie tylko ja nie bardzo wiedziałam, jak ustosunkować się do Wieczoru latynoamerykańskiego. W częściach inspirowanych tańcami argentyńskimi (tangiem i tańcami ludowymi) brakowało emocji, ognia, namiętności, rozgrywały się na pustej czarnej scenie, której konwencjonalne choreografie nie były w stanie do końca wypełnić. Zaserwowana na finał, po przerwie przejmująca przecież historia Anne Frank także mnie jakoś nie poruszyła, choć tu przynajmniej mieliśmy do czynienia z elementami inscenizacji, stworzenia świata, w którym rozgrywa się dramat żydowskiej rodziny ukrywającej się przed zagładą. Jednak i tu zabrakło moim zdaniem prawdziwych emocji, a spektakl zwyczajnie trącił myszką. Fakt, choreograf stworzył go w 1985 roku i w odróżnieniu od wielu dzieł tanecznych, które się nie starzeją, albo co najwyżej nabierają szlachetnej patyny „klasyki XX wieku”, na tym widać upływ czasu. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii podróże, recenzje | Otagowano , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Maraton ze Śpiącą królewną (cz. 2)

Jednym z powodów, dla których tak uwielbiam Śpiącą królewnę jest fakt, że jak żaden chyba balet klasyczny, obfituje ona w drugo- i trzecioplanowe partie solowe, w których zaprezentować może się mnóstwo tancerzy, którzy w innych spektaklach próżno oczekiwali by swoich „pięciu minut”, czy nawet 30 sekund, bo po prostu ról solowych nie ma w nich aż tak wielu. Śpiąca królewna przypomina pod tym względem wielki baletowy koncert lub galę. W dwóch divertissement luźno związanych z akcją (tańce wróżek na chrzcinach Aurory i tańce postaci z bajek na jej zaręczynach) jest okazja do wykazania się w samych klasycznych wariacjach lub duetach. Nawet taniec Czerwonego Kapturka i Wilka, poza aktorsko-interpretacyjnymi, ma swoje czysto techniczne smaczki. Daje to widzom możliwość  przeglądu zespołu, wyłowienia i wyłonienia nowych talentów lub potwierdzenia nadziei do tej pory wiązanych z poszczególnymi tancerkami i tancerzami z corps de ballet, koryfejami czy solistami. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii ogólnie o balecie, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Maraton ze Śpiącą królewną (cz.1)

Dla mnie był to solidny maraton ze Śpiącą królewną, ale dla tancerzy Polskiego Baletu Narodowego jeszcze większy. Wielki balet Piotra Czajkowskiego w choreografii Jurija Grigorowicza wg Mariusa Petipy i bajecznych scenografii i kostiumach (Ezio Frigerio i Franca Squarciapino) obecny jest w repertuarze Teatru Wielkiego – Opery Narodowej od 1997 roku, ale ostatnio nie był grany przez długich siedem lat. To sprawiło, że tegoroczne wznowienie dla większości zespołu było de facto premierą, bo przez te lata skład osobowy zmienił się w znacznym procencie, nawet wśród solistów tylko nieliczni tańczyli w tej Śpiącej królewnie wcześniej. Wiem również, że wznowienie przygotowano w rekordowym czasie, co jeszcze tylko wzmacnia mój podziw, bo spektakle, które oglądałam wypadły bez wyjątku bardzo dobrze, a niektóre wręcz rewelacyjnie. Wydawałoby się więc, że krytyk nie ma tu nic do roboty, ale jeśli krytyk – tak jak ja – tak uwielbia tę żywą encyklopedię klasycznego baletu, jaką jest Śpiąca królewna, to z rozkoszą sobie poszczególne wykonania poanalizuje, mimo, a może właśnie dlatego, że nie ma wiele do „skrytykowania”, a uwagi są czysto kosmetyczne. Ze względu na ilość debiutów i szczegółów, a nawet szczególików wartych opisania, postanowiłam podzielić recenzję ze Śpiących królewien na dwie części. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii ogólnie o balecie, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , | 1 komentarz

O Gali Baletowej PBN na taniec.POLSKA

Tym razem w innym miejscu w sieci, ale zapraszam do lektury:

O Gali Baletowej na dziesięciolecie Polskiego Baletu Narodowego na taniec.POLSKA

Zaszufladkowano do kategorii ogólnie o balecie, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Gala baletowa, Don Kichot i wrocławski odlot

Uczestniczyć w trzech takich wydarzeniach baletowych dzień po dniu to nie tylko wielka radość i przywilej, ale i wyzwanie. Jeszcze 25 kwietnia zasiadałam na widowni Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, by podziwiać Galę Baletową z okazji 10-lecia Polskiego Baletu Narodowego, a już następnego dnia w Operze Śląskiej w Bytomiu oglądałam premierowy spektakl Don Kichota. Zwieńczeniem tej wypełnionej sztuką baletową o różnych obliczach trzydniówki było asystowanie przy narodzinach nowego wieczoru baletowego Opery Wrocławskiej, złożonego z Gry w karty i Święta wiosny (oba dzieła do muzyki Igora Strawińskiego). Ponieważ o wszystkich tych wydarzeniach będę osobno pisała do innych mediów (polecam najbliższy i kolejny numer Ruchu Muzycznego oraz portal taniec.POLSKA), postanowiłam tu pozwolić sobie na refleksje i wspomnienia ogólniejszej natury. Warto zresztą podkreślić, że w tym roku wysyp premier i wydarzeń specjalnych przygotowanych przez teatry z okazji lub przy okazji Międzynarodowego Dnia Tańca, a prezentowanych w przeciągu weekendu poprzedzającego 29 kwietnia był tak wielki, że z przykrością musiałam dokonać spośród nich ostrej selekcji.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii podróże, recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Wielkie staropolskie WOW!

Uwielbiam się tak mylić! Przed premierą wieczoru Fredriana w Polskim Balecie Narodowym myślałam sobie: no tak, wystawiają tę Przypowieść sarmacką Conrada Drzewieckiego wcale nie dla Drzewieckiego, tylko ze względu na muzykę Moniuszki… Do tego „uszczęśliwili” Anię Hop tym Na kwaterze tegoż Moniuszki – wprawdzie pewnie jakoś z tego wybrnie, trzymam kciuki, ale co z tego wyjdzie? Wyszło! Oj, jeszcze jak wyszło! Myślę, że byłam świadkiem narodzin prawdziwie „kultowego” spektaklu baletowego i mam jedynie nadzieję, że mimo jego absolutnej niepoprawności politycznej, (o czym dalej) TW-ON będzie go grał, aż scena kameralna będzie jęczeć. Przekonałam się również, że niezwykła „pigułka”, w której w niezwykle skondensowanej formie Drzewiecki pomieścił niemal sto procent treści Zemsty Aleksandra hr. Fredry również się nie zestarzała i mimo, że nie jest to „klasyczny Conrad” można, a nawet trzeba Przypowieść sarmacką wystawiać. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii recenzje | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz